Proboszcz parafii pw. św. Wawrzyńca w Dąbrowie, diec. opolska.
DLACZEGO DIAKON STAŁY?
Zanim odpowiem na postawione pytanie, kilka słów wstępu. Jestem proboszczem wiejskiej parafii, bez wikarego. Parafia liczy ok. 2700 mieszkańców. Do obsługi mam 4 kościoły. Jestem człowiekiem, który nie idzie zbyt rychło za „nowinkami” nawet w Kościele, np., gdy wprowadzono nadzwyczajnych szafarzy Komunii św., to czekałem aż 10 lat. Stąd bardzo się zdziwiłem swojej reakcji, gdy biskup ogłosił, że w naszej diecezji mają być ustanowieni diakoni stali, a on czeka na zgłoszenia. Zareagowałem natychmiast, jak już wspomniałem, ku własnemu zdziwieniu. Od razu pojawił się przed mymi oczyma odpowiedni parafianin. Znałem go z widzenia, bo uczestniczył często we Mszy św. w dni powszednie (co wśród mężczyzn nie jest zbyt częste — niestety), wiedziałem, że ma ukończone studia teologiczne, że jego brat jest kapłanem naszej diecezji (uznałem ten fakt za sprzyjający na pozytywną reakcję). Zaproponowałem mu, czy by nie zechciał być stałym diakonem. Prawie natychmiast odpowiedział: TAK. Potem jeszcze rozmowa z żoną, ze starszymi dziećmi i na koniec z biskupem, który z radością przyjął informację o kandydacie. No i poszło. Od początku wiedziałem, że to nie jest moja inicjatywa (bo kłóci się z moim charakterem), ale to wszystko dzieje się za sprawą DUCHA ŚWIĘTEGO. On (Duch Święty) też podał mi argumenty (bo jakoś musiał mnie przekonać) dlaczego w naszej parafii powinien być diakon stały.
Wracamy więc do odpowiedzi na pytanie postawione na samym początku: DLACZEGO?
Mając cztery kościoły, nie ma szans, by we wszystkich odbywały się poszczególne nabożeństwa. Siłą rzeczy poszczególne wspólnoty raz po raz były pozbawiane udziału np. w adoracji Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Zdawałem sobie sprawę, że jak tak dalej pójdzie, to ludzie zapomną, że jest coś takiego. Potrzebny był więc ktoś, kto mógłby takie nabożeństwa eucharystyczne, z błogosławieństwem, poprowadzić. Duch Święty podpowiedział, że posługa diakona stałego jest idealną odpowiedzią na moje duszpasterskie zmartwienia.
Jesteśmy parafią, której patronem jest św. Wawrzyniec, a więc diakon. Dobrze by było — podpowiadał Duch Święty — by w parafii z „diakońskim patronatem” był diakon.
Lubię liturgię — nabożną, dobrze zorganizowaną, uroczystą. Uznałem więc (a właściwie Duch Święty we mnie), że diakon stały jest nieodzownym twórcą takiej liturgii.
Aby liturgia mogła wszystkich nas, uczestników, uświęcać, musi być dobrze przygotowana. Jako duszpasterz solista nie mogłem tego uczynić z należytą starannością we wszystkich kościołach. Potrzebna więc była fachowa pomoc, a taką niewątpliwie jest (mówił w mym sercu Duch Święty) — liturgicznie, na najwyższym poziomie, przygotowany — diakon stały. Ktoś mógłby w tym miejscu powiedzieć, że przecież taką funkcję mogą spełniać świeccy ceremoniarze. Oczywiście, że tak. Ale skąd w wiejskiej parafii (podejrzewam, że w miejskiej również) ich wziąć i to kilku, i na najwyższym poziomie. A z drugiej strony diakon to jednak osoba duchowna i jej autorytet na pewno jest większy (szczególnie wśród ministrantów) niż osoby świeckiej.
Będąc samemu na parafii, bez gospodyni, człowiek może zdziwaczeć. Mało jest prawdopodobne, by świecki odważył się zwrócić proboszczowi uwagę. W niektórych sprawach może i tak, ale w sprawach kapłańskich, liturgicznych już nie, bo nie ma takiej wiedzy, a diakon stały już tak. „Nie chcesz zostać dziwakiem, to miej diakona stałego i bądź otwarty na jego uwagi, pytaj go, bo jego wiedza jest świeższa niż twoja” — sugerował Duch Święty, co też i diakon, i ja staramy się czynić. Nie zawsze jest łatwo, ale warto kogoś takiego przy kapłańskim boku mieć.
Według Biblii diakoni zostali powołani, by „obsługiwać stoły” (por. Dz 6,2) czyli, mówiąc dzisiaj, do posługi charytatywnej, np. w Parafialnym Zespole Caritas. Takowy w naszej parafii działał bardzo dobrze, kierowany przez świeckich, którzy czynili swoją posługę z wielkim oddaniem, ale też i z wielkim wysiłkiem. Widziałem, że chętnie przyjęliby kierownictwo kogoś innego. Ksiądz biskup, zachęcając do diakonatu stałego, wskazał na ich zadania. Pomyślałem więc sobie (a raczej Duch Święty we mnie), że diakon stały byłby tutaj biblijnym uzupełnieniem naszego parafialnego Caritasu. Strzał okazał się w dziesiątkę. Caritas z diakonem stałym zdecydowanie ożywił się.
Nie mogę też nie wspomnieć o posłudze słowa. Będąc samemu na parafii, dobrze by było (dla parafian i dla proboszcza), gdyby od czasu do czasu słowo Boże (kazania, homilie) głosił ktoś inny, a diakon stały jest tutaj („mówi Duch Święty do Kościoła” — por. Ap 2,7) w sam raz.
Niezwykłym plusem historii diakona stałego w naszej parafii jest to, że to proboszcz (a właściwie Duch Święty przy pomocy proboszcza) wyszedł z inicjatywą, uruchomił tkwiące powołanie diakońskie. Myślę, że taka kolejność (biskup – proboszcz – kandydat) jest rzadkością. Najczęściej to kandydat przychodzi do proboszcza ze swoim powołaniem, a niekiedy nawet idzie wprost do biskupa z pominięciem proboszcza. Schemat jest następujący: kandydat – biskup – proboszcz lub kandydat – proboszcz – biskup. Nie wiem, który jest najczęściej spotykanym, ale jeden i drugi może być, i niestety jest, powodem niełatwych, często nie do rozwiązania, relacji diakona stałego ze swoim proboszczem.
Od tego dialogu z Duchem Świętym minęło przeszło pięć lat. Wszystkie argumenty, jakie przekonały mnie, ale i diakona oraz jego żonę i dzieci, sprawdziły się i sprawdzają w stu procentach. Jako proboszcz NIE ŻAŁUJĘ. Parafianie przyjęli diakona stałego i jego posługi bez jakichkolwiek oporów, tak jak by było to coś oczywistego, że jest ktoś taki, jak żonaty i dzieciaty diakon (niewątpliwa w tym rola Ducha Świętego). Żona diakona i dzieci, mimo wcześniejszych obaw, zaakceptowali to, że mąż i ojciec jest osobą duchowną, którą od czasu do czasu widzą w sutannie, o koloratce nie wspominając.
CHWAŁA TOBIE I DZIĘKCZYNIENIE — DUCHU ŚWIĘTY, za diakonów stałych w naszym kraju!
(Tekst opublikowany w czasopiśmie DIAKON nr 14-15/2017-2018)